Magazyn ESENSJA nr. 1 (I)
październik 2000





poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

Eryk Remiezowicz
  Światło trzech słońc

Plakat filmuZaczyna się, zgodnie z receptą Hitchcocka od trzęsienia ziemi. A konkretnie od awarii statku kosmicznego i jego przymusowego lądowania na planecie. Przyznam się, że od razu przypomniał mi się cytat "W obliczeniach był błąd.". Tak samo jak w "Edenie" statek wylądował, podliczono żywych i umarłych, po czym ocalali z przerażeniem stwierdzili, że jednym z tych, którzy przeżyli katastrofę jest transportowany do więzienia morderca Riddick. Zakuto go w kajdanki i ruszono szukać wody.

W tym momencie zaczyna się seria najciekawszych, moim zdaniem, wizualnie scen w filmie sf. Planeta, na której znajdują się rozbitkowie, należy do układu trzech słońc, z których jedno jest błękitne. Twórcy filmu wykorzystali ten efekt do maksimum, zalewając krajobraz i ludzi niesamowicie białym, palącym światłem. Ten pustynny krajobraz, nieco nawet podobny do ziemskiego, został dzięki odpowiedniej manipulacji światłem całkowicie odrealniony. Poszukiwanie wody, analiza znalezisk, ucieczka i złapanie Riddicka, coraz to nowe prawdy o ludziach ze statku, tajemnicze zniknięcie jednego z załogantów - wszystko to niknie w blasku trzech słońc.

Kadr z filmuSłońca w końcu zajdą, bo zachodzą zawsze co 22 lata, i wtedy zaczną się problemy. Okazuje się, że pod ziemią żyją potwory, które boją się wprawdzie światła, ale poza tym niczego innego. Niestety, na skutek serii błędnych decyzji, bohaterowie zostają odseparowani od swojej tratwy ratunkowej i są zmuszeni do przedzierania się przez stada żarłocznych istot rodem jakby z filmów "Alien" i "Starship Troopers". Dodam, że zaćmienie i wyjście Obcych z podziemia to następna z zapierających dech w piersiach scen.

Cóż, to co wydarzy się po nastaniu ciemności nie jest niczym specjalnie oryginalnym. Ekspedycja maszeruje, kłóci się, maleje i ma, zazwyczaj dzięki swojej głupocie, coraz mniej światła. Oczywiście jest dyskusja o Bogu, poświęcenie, przemiany duchowe i odkrywanie paskudnych tajemnic siedzących w ocalałych ludziach. W zasadzie nic nowego, może z wyjątkiem niesamowitego Riddicka, który naprawdę potrafi zaskoczyć widownię i przerasta resztę filmowych postaci o kilka klas.

Kadr z filmuOczywiście, jak to zwykle, pojawiło się parę rzeczy, których nie rozumiem. Układ trzech słońc raczej nie może mieć planet, bo rozerwą je siły grawitacyjne. Bohaterowie muszą na początku wspomagać swoje oddychanie zasysając tlen z pojemników ciśnieniowych, mniej więcej w połowie filmu przestają jednak to robić. Zaćmienie wygląda efektywnie, ale winna temu planeta pojawia się tak blisko, że zderzenie wydaje się raczej nieuniknione. I chyba najdziwniejsze - Obcy wychodzą z dziur raz na 22 lata, żeby polować. Z czego żyją tam pod ziemią? Ba, z czego żyją nad ziemią? Planeta jest wymarła, wszystko co było żywe zostało zeżarte. Tak samo nie wiadomo, czemu Obcy zaczynają w pewnym momencie atakować siebie nawzajem. Ale to drugorzędne czepianie się. Blask trzech słońc skutecznie eliminuje wszelkie mankamenty.


Pitch Black, USA 2000
reżyseria: David Twohy i David Eggby; scenariusz: Jim Wheat, Ken Wheat i David Twohy; zdjęcia: David Eggby; muzyka: Graeme Revell; występują: Vin Diesel, Keith David, Radha Mitchell, Lewis Fitz-Gerald, Cole Hauser.

poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

29
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.